Jak się wypromować za free?

Ostatnio było o studiach. Ale jak wiadomo, studia to dzisiaj żadna gwarancja bycia obrzydliwie bogatym. Do tego jest potrzebne coś więcej, mianowicie pomysłowość. No, chyba że macie wtyki w „budżetówce”, wojsku lub policji, to inna bajka…

mwirusowy-500x280

Dziś opowiem wam o tym, jak można zarobić. Pewnie znacie ten temat, ale może pokażę go wam z innej perspektywy. Chodzi o marketing wirusowy, czyli sposób na to, by się wypromować, bez użycia kosztów własnych. No dobra, warunkiem (niekoniecznym) jest opłacanie rachunków za Internet. Chyba ogarniacie takie rzeczy, co? Sęk w tym, by potraktować Internet jak agencję reklamową, która robi reklamę za darmo. Jak? Załóżmy, że wybieracie sobie branżę, która jest wam bliska z zainteresowań, ideologii itp. Zgłaszacie się do danej firmy (sensownie, by była to nisza, większe szanse na wybicie się) i komunikujecie, że chcecie promować produkty, np, poprzez bloga. Zgodzą się, może nie, (pewnie nie) nie ważne, sęk w tym, byście zakomunikowali, że w takim razie poradzicie sobie sami. Chodzi o to, by pozostawić kotwicę. To droga numer jeden. Druga, zaczyna się bez komunikacji z firmą. Ryzykujecie utratę szansy na sponsora. Co dalej? Promujecie dany produkt, załóżmy, że interesujący nas segment to turystyka i podróże, a żeby była to nisza, wybieramy zwierzęta. Produktem są więc szelki dla psa 🙂

W takim wypadku warto byłoby mieć kamerę, albo na początek chociaż aparat. No i ruszacie w teren. Pies (w szelkach) staje się gwiazdą. W międzyczasie udzielacie się na portalach społecznościowych, forach tematycznych i rozpuszczacie, niczym wirusa, adres bloga w przestrzeni. Jeśli jesteście aktywni i pomysłowi macie sporą szansę na zgromadzenie publiki. Szanse na sukces zwiększą się, gdy sami staniecie się wiarygodni, a więc weźmiecie udział w zawodach, wyruszycie w podróż, itp.

Czy jest to wykonalne? Nie wiem.

Czy jest to trudne? Raczej średnio.

Czy jest to angażujące? Jak najbardziej, ale na tym przecież rzecz polega.

Czy daje satysfakcję? Jasne, przecież robię, to co lubię.

Więc w czym problem? Nie mam pewności, że się uda?

Czym ryzykujesz? Jedynie straconym czasem… Jak to straconym czasem? Poszerzasz wiedzę własną, uczysz się, nawiązujesz znajomości, rozwijasz siebie.

A więc od początku…

Jak tanio przygotować się do kolejnego roku studiów?

Chociaż ja już swoje studia zakończyłam kilka lat temu, młodsi znajomi wciąż pytają się mnie, jak oszczędzać na przygotowywaniu się do kolejnego roku akademickiego. Podobno podczas studiów dobrze sobie z tym radziłam. Chętnie dzielę się wtedy z nimi swoimi doświadczeniami. A dzisiaj z przyjemnoscią przedstawie je również Tobie. 

Wcale nie potrzebujesz tylu zeszytów

Na początku studiów do każdego przedmiotu kupowałam oddzielny zeszyt – najczęściej taki zwyczajny, 32- lub 64-kartkowy, który spokojnie wystarczał mi na cały semestr. Wraz z czasem zrozumiałam jednak, że zdecydowanie lepiej jest kupić grubszy zeszyt, który mógłby być wykorzystywany przez kilka semestrów. Oczywiście, będzie trzeba wtedy liczyć się z cięższym plecakiem czy torbą, ale spójrzmy na to też z innej strony – sporo oszczędzisz, a jednocześnie wszystko będziesz mieć zawsze pod ręką. Gdy będzie trzeba powtórzyć sobie konkretny materiał, nie będziesz marnować czasu na poszukiwania zeszytu sprzed kilku semetrów. Zeszyty najczęściej kupowałam na Allegro  (im więcej, tym lepiej, gdyż z reguły koszty przesyłki znacząco zmniejszają się).

student
Studencie… Czy wiesz, jak oszczędzać?

Szybko zacznij myśleć o stancji 

Jeżeli planujesz wynająć pokój na czas studiów, zadbaj o to, aby zrobić to możliwie jak najszybciej, najlepiej jeszcze przed rozpoczęciem kolejnego semestru. Właściciele najczęściej będą prosić Cię również o wynajem stancji na miesiące wakacyjne. Nie zniechęcaj się. Wierz mi, w większości przypadków zdecydowanie lepiej na tym wyjdziesz niż gdybyś miał zacząć wynajmować stancję we wrześniu (z tego, co zauważyłam, przed październikiem ceny wynajmu pokoju potarfią wzrastać nawet o 25%).

Ekonomia ciuchów

Skończyły się wakacje, więc trzy czwarte Polaków nad morzem pojawi się dopiero za rok… Nie ukrywam, że kocham kontakt z przyrodą i choć nigdy nie byłem surferką, to mam kilku znajomych, dla któych deska i wiatr to najlepszy sposób na życie. Dlatego o tym dzisiaj piszę? Bo spotkaliśmy się ostatnio na piwo i tematem numer jeden wśród nich był upadek… znanej firmy Quicksilver, produkującej odzież dla surferów. Stwierdziłam, że na tę sprawę warto spojrzeć z mojego czysto ekonomicznego punktu widzenia.
Jak się okazało, tylko w tym roku firma zanotowała spadki w wysokości prawie 80% swojej wartości! W takiej sytuacji przedsiębiorstwo głosiło wniosek o upadłość, a Quicksilver trafi w ręce pożyczkodawcy. W tym przypadku jest to fundusz Oaktree Capital Managment. Jak nietrudno się domyślić, Oaktree zabierze się za restrukturyzacje przedsiębiorstwa. Wiecie ile taka restrukturyzacja może kosztować? Otóż nawet 175 milionów dolarów!
Specjaliści z branży uważają, że problemy Quicksilvera zaczęły się od braku nadążania za trendami rynku, a swoje zrobiła także konkurencja, która akurat na rynku odzieżowym jest dość wymagająca i potrafi bardzo nisko zejść z ceną. Quicksilver raczej tego nie robił, a trendy się zmieniały i akurat w tym segmencie rynku odzieżowego cena odgrywa znaczącą rolę…
A wiecie z czego bierze się niska cena ubrań na przykład w takim H&Mie? Oczywiście z taniej siły roboczej… Nie ma szans, by ciuszki tego kolosa były szyty na przykład w Europie. Głównymi rejonami, skąd przyjeżdżają do nas te szmatki są Bangladesz i India.
Niestety wiele osób, w tym także ja, martwi się o los szwaczek w tych krajach, bo przecież ludzi z H&Mu nie obchodzi, co dzieje się w ich fabrykach. A statystyki są zatrważające! Kilka lat temu za murami jednej ze szwalni zginęło 1100 pracowników. To jest ekonomiczna cena, jaką musimy my jako społeczeństwa zapłacić za to, żeby T-shirt kosztował 15, a nie 60 złotych. Wiecie ile tak naprawdę kosztuje wyprodukowanie takiej koszulki? 65 groszy… Pozostawię to bez komentarza.

Tak szyje się ciuchy w Kambodży.
Tak szyje się ciuchy w Kambodży.

Olej, benzyna czy gaz?

Postanowiłam w końcu kupić sobie samochód! To nie tylko domena mężczyzn! Jak każda Polka stanęłam jednak bardziej przed wyborem – w jaki sposób zrobić to najbardziej ekonomicznie… Moje marzenia o BMW czy Mercedesie musiały się więc zmierzyć z brutalną rzeczywistością, na jaki samochód mnie po prostu stać. Do wyboru trzy opcje – samochód na benzynę, olej napędowy i gaz.

Wiadomo, gaz jest obecnie najtańszy, ale też nie wszystkie samochody mają zamontowaną instalację, która kosztuje około dwóch tysięcy złotych. Co jest więc lepsze z pozostałej dwójki benzyna kontra olej napędowy?

Na pewno najgorszą kwestią przy “dieslu” jest fakt, że jeżeli dojdzie do problemów z silnikiem diesla, to naprawa może kosztować znacznie więcej pieniędzy niż przy benzynowym. Największą zaletą diesla jest natomiast spalanie! Na około 100 kilometrów, spalimy 6 do 7 litrów oleju napędowego, a przy benzynie nawet 8 do 9 litrów, no a diesel jest jeszcze tańszy o te kilkanaście groszy na litrze. Na tej stronie wyliczono, że na 25 tysięcy kilometrów mówimy o oszczędnościach rzędu trzech tysięcy złotych.

Trzeba też brać pod uwagę, czy mówimy o tak zwanym „nowym” czy „starym dieslu”. Wielu specjalistów zauważa, że dzisiejsze diesle to wymagające samochody, dla których nie bez znaczenia jest jakość paliwa jaką wlewamy do baku. Co innego „stare” diesle jeszcze z początku lat dziewięćdziesiątych poprzedniego wieku, które nie dość, że były droższe to jeszcze cholernie trujące… No ale wiadomo, że rocznik samochodu to też… kasa.

A co z ekologią? W końcu ona też interesuje mnie bardziej niż marka samochodu? Jak czytam fora internetowe różnych marek, to dochodzę do wniosku, że nikt tak naprawdę ostatecznie nie ocenił, co jest bardziej “eko”. Przyjęło się, że “delikatnie” mniej trujące są silniki na olej napędowy, ale wiadomo, że obok zalet pojawiają się także różnego rodzaju wady… Poczytajcie sami i oceńcie, a ja poszukiwania zacznę jednak od… samochodu na gaz!

Najbardziej marzyłoby mi się Audi...
Najbardziej marzyłoby mi się Audi… Ale Audi na gaz? Co myślicie?

Promocyjne pułapki cz. 2

Święta to okres, w którym powinniśmy najbardziej uważać na promocyjne okazje. Wiele z nich to tak naprawdę okazje jedynie dla sprzedających aby opchnęli niektóre produkty, które zalegały na półkach. Może się nam wydawać, że niczym wytrawni myśliwi zdobywamy na polowaniu niezłą zwierzynę, a to… tylko złudzenie. Jak wiadomo dla wielkich koncernów sklepowych pracuje zawsze sztab ekspertów, którzy to głowią się jak wszystko sprzedać, a nie jak sprawić nam miły podarunek na święta.

To, że coś jest przecenione albo z dodatkowym prezentem wcale nie oznacza, że to się opłaca. Wywieszona czerwona karteczka z napisem wyprzedaż to nie zawsze gwarancja doskonałego wyboru i uplowania okazji. Końcówki cen 99, też powinny dać nam do myślenia. Nie dajmy się omamić iluzjom kapitalizmu i konsumpcyjnemu szaleństwu. Boże Narodzenie to oczywiście czas pojednania, ale my skupiamy się na zakupach.

Wiele ze świątecznych okazji to tak naprawdę sztucznie nakręcone promocje. Poniżej podajemy kilka na to przykładów. Dzięki przestudiowaniu tego postu powinniście bardziej wyczulić się na gwiazdkowych zakupach. Może uda Wam się zaoszczędzić nawet kilkaset złotych. Przypatrzmy się kilku losowo wybranym produktom.

Przykład nr 1

Maszynka do golenia

Golarka męska z bazą czyszczącą Braun Series 7 790 cc4

Ta maszynka do golenia jest w zasadzie niemal luksusowym wyrobem, bo posiada bazę czyszczącą. Po za tym firma Braun to gwarancja jakości i niezawodności. No, a golić się po prostu trzeba. W osiedlowym sklepie widziałem ją za 990 zł. W interenecie można ją kupić już a 850 zł z przesyłką do domu!

Przykład nr 2

: Zelmer :: Aquawelt 919.0ST 1600W biały

Ten poczciwy odkurzacz w gwiazdkowej promocji był za jedyne 700 zł. Tymczasem na allegro można go dostać po 480 zł wraz z dostawą do domu. Okazja ta chyba mówi sama za siebie co?

Przykład nr 3

Gra planszowa Taboo

Na moim osiedlowym bazarku znalazłem tę grę za 100 zł w promocji gwiazdkowej. Tymczasem nowiutka gra na allegro kosztuje.. 72 zł. Warto więc nieco poszperać w cenach.

Przykład nr 4

zegarek Michael Kors MK5055

W lokalnej galerii handlowej z trzema piętrami znalazłem 2 sklepy, gdzie ten zegarek kosztował 750 i 800 zł. W internetowej aukcji był za … 630 zł.

Święta to nie zawsze czas okazji.
Święta to nie zawsze czas okazji.

Przykład nr 5

Tenzo Krzesło Gina Białe Nogi Bess Drewniane

To jakże stylowe krzesło komplecie kosztowało na gwiazdkowej wyprzedaży 500zł. W internecie o 100 zl taniej z dostawą do domu i… gwarancją. Gdyby i nawet na krzesło wam zabrakło odwiedźcie www.ferratum.pl

To tyle na dzisiaj. Mam nadzieję, że w jakiś sposób ta wiedza Wam się przyda. Może niekoniecznie na gwiazdkowych zakupach. Pamiętajcie, że eksperci od marketingowych sztuczek czychają na nas cały rok. Nie udajmy się im upolować. To my polujmy na gwiazdkowe okazje. Miłych zakupów!

Promocje, jak nie wpaść w pułapkę cz.1

Wszyscy kochamy przeceny i promocje pozwalające nam kupić pewne produkty taniej, aczkolwiek wiele przedsiębiorstw korzysta na tym, że ludzie tak naprawdę nie doczytują regulaminów promocji lub wręcz korzysta na naiwności klientów.

Pragnę wam przedstawić jak sam “naciąłem” się na pewne super promocje, a także jak działają pewne systemy przecen.

1255504562_promocje_cr

Zacznę od tego jak kiedyś musiałem uzupełnić czynnik w klimatyzacji samochodu i znalazłem niezwykle “korzystną” ofertę na grouponie oferującą pełny serwis klimatyzacji z napełnieniem czynnika za 79 zł. Długo nie myśląć zakupiłem kupon i następnego dnia udałem się do warsztatu oferującego ten “deal”. Jak się później okazało nie doczytałem dokładnie wszystkiego. Pierwszym rozczarowaniem było kiedy okazało się, że najbliższy wolny termin będzie dopiero za kilka dni – to ewidentnie mój błąd, ponieważ przed zakupem grouponu powinnienem zadzwonić i o to zapytać. Natomiast najgorsze okazało się kiedy mechanicy wykonali cały serwis klimatyzacji, a później zapytali czy chce dopłacić, aby uzupełnić czynnik do pełna. Każde kolejne 100 gram czynnika kosztowało 19 zł, a moja klimatyzacja mogła pomieścić go 750 gram. Tu właśnie pojawia się fragment o nie doczytaniu warunków, albowiem groupon dotyczył całego serwisu i uzupełnienia 250 gram czynnika, a sam słyszałem wcześniej, że nie “dobicie” klimy do pełna prawdopodobie będzie skutkowało jej uszkodzeniem. Podliczmy wszystko: 79 zł plus 95 zł za uzupełnienie całego pojeminka na czynnik, razem 174 zł – a oferty innych serwisów klimatyzacji w okolicy oferowały całkowity serwis klimy plus nabicie czynnika do pełna w cenie od 130 do 150 zł. Tym samym sam siebie przerobiłem 😛

Druga strona za free

Druga strona za FREE

Czy zastanawialiście się kiedyś czy za FREE tak na prawdę oznacza za darmo. To, że  dostaniemy

coś za darmo, a i owszem oznacza, że mamy daną rzacz w posiadaniu, ale jakie są tego

konsekwencje i czy tak na prawdę jest to za darmo. Otóż, nie do końca. Pamiętajmy, że każde

dobro mósiało powstać, zostać wypródkowane kosztem nakładu czyjejś pracy, wynagrodzenia za

tą pracę (czesto nie adekwatnego do nakładu zużytej energii własnej). Idac dalej, koszty

transportu, bez znaczenia czy mowa to o fizycznym przemieszczeniu się danego produktu, czy

rozprowadzenia go w sieci. I tak możemy ciagnać w nieskonczoność, dokonując rozrysowania

powiazań na wzór rozgałęziającego się korzenia.

Ale pójdzmy za przykładem, może banalnym. Otrzymana została próbka produktu X w

supermarkecie. O –  ale niespodzianka. Produkt X nie dokońca leży w moim interesie, ale skoro już

go mam za FREE czemu nie spróbować. Pomińmy, że za wystawienie osoby w supermarkecie,

firma produkująca mósiała zapłacić, wynagrodzenie otrzymała również osoba, która próbkę

przekazała, jak i kierowca, który ją przywiózł, jak i osoba która ja wyprodukowała, jak i kierowca

który przywiózł produkty do wyrobu, jak i….. Ah, no tak próbka jest za FREE. To teraz w drugą

stronę. Próbka nie jest taka zła, może kupie produkt, który w zasadzie nie jest mi do niczego

potrzebny, ale… Powiem jeszcze mamie, wujkowi, Pani Halince i kilku znajomym.

I cóż sie tu stało, a tak dokładnie nasza próbka za FREE stała się dzwignią do napedzenia popytu na

produkt nikomu nie potrzebny.

Kilka innych ciekawych przykladow znajdziecie w felietonie Piotra Fraczaka

w zyciu nie ma nic za darmo
w zyciu nie ma nic za darmo

Piekny cyctat Abramowskiego na podsumowanie:

„I ci, którzy przyjmują jałmużnę, i ci, którzy ją dają doznawać muszą coraz częściej i silniej uczucia

wstydu. Jest to wstyd społeczny, wstyd za poniżoną godność ludzką, za okłamywanie siebie wobec

zasad równości i braterstwa, za bezmyślne, złe i głupie podtrzymywanie niedołęstwa, kastowości,

służalstwa, za zniewagę wyrządzoną solidarności ludzkiej, której jałmużna jest parodią”